Uwaga!



Powyższa strona może zawierać treści erotyczne, wulgarne lub obraźliwe, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.

Czy jesteś osobą pełnoletnią i chcesz świadomie i dobrowolnie zapoznać się z treścią powyższej strony?




    Nie     - wybór tej opcji spowoduje opuszczenie strony.

Tak, ale chcę otrzymywać ostrzeżenia - wybór tej opcji spowoduje przejście do strony i kolejne ostrzeżenia w wypadku podobnych stron.

Tak, ale nie chcę otrzymywać ostrzeżeń - wybór tej opcji spowoduje zapamiętanie Twojej zgody dla innych stron i nie będziesz otrzymywać tego ostrzeżenia.

Archiwum 11 września 2022


Recenzja: Glenfiddich 18-letni
11 września 2022, 12:12

Najpierw kilka słów o Glenfiddich. Jest to producent jednego z najbardziej rozpowszechionych single maltów na świecie. W 1963 roku firma William Grant & Sons postanowiła wypuścić do szerokiej dystrubucji  swojego pierwszego single malta. Był to czas, gdy były one wyłącznie domeną niezależnych rozlewni i nie były szeroko dostępne poza specjalistycznymi sklepami z winami i alkoholami. Destylarnia znajduje się w Dufftown, w Speyside. Glenfiddich oznacza "Dolinę jelenia" i odnosi się do pola, na którym znajduje się destylarnia - wyjaśnia to również wizerunek jelenia na etykiecie. Cała produkcja, od słodowania do butelkowania, odbywa się na miejscu, co jest bardzo rzadkie w przypadku destylarni. Glenfiddich ma nawet własną bednarnię. Do destylacji używa się otwartych kadzi zaciernych i płuczek z daglezji, a woda płynie ze źródła Robbie Dubh, które wyrasta z granitowych wzgórz Conval. Z 29 alembikami produkującymi 10 milionów litrów whisky rocznie, nie jest zaskoczeniem, że 33% światowej sprzedaży whisky słodowej to Glenfiddich. Nawet jeśli nie doceniasz aspektu "masowego" rynku ich whisky, musisz docenić rewolucję w branży zapoczątkowaną przez Williama Granta pół wieku temu i potężną markę, którą zbudował.

 

 

Poniżej moje notatki z degustacji osiemnastoletniego single malta z tej popularnej destylarni.

 

Nos: W nosie nutka ziarna, a za nią uderzenie alkoholu. Przemienia się to (zwłaszcza jak posiedzi w kieliszku) w plaster miodu i suszoną morelę. Zimna baklava i syrop wiśniowy, z nutą pomarańczowego sorbetu. Trochę zielonej trawy lub ziołowego odcienia - zaskakujące po 18 latach w beczce! Drewno nie jest wyraźne, choć jest tu wyraźny powiew sherry. Odrobina wody budzi tę drzemiącą piękność, a ognisty nos nasila się. Wraz z nim pojawiają się mocne czerwone owoce pestkowe, kwaśne zielone śliwki i dżem malinowy.

Ciało: Średnie i wypełniające, ale nie szczególnie pełne czy oleiste.

Podniebienie: Orzechy laskowe i pekan. Następnie trochę dżemowych owoców i czerwonych porzeczek. Słodowe zboże i pomarańczowo-kwiatowy miód. Szczypta wody uwalnia nieco młodsze nuty owocowe, jak wspomniany dżem malinowy i zielona śliwka. W zasadzie wraz z orzechami laskowymi i zbożem pojawia się sugestia kanapek z masłem orzechowym i galaretką. Super!

Finisz: Średnio długi i rozgrzewający. W gardle więcej orzechów - zwłaszcza laskowych. Dodanie wody daje dłuższy finisz z tyłu języka, z nutami truskawkowych cukierków.

Smak orzechów laskowych i miodu jest wielowarstwowy i wsparty eleganckim, gładkim, ale ognistym słodowym charakterem. Sherry jest zdecydowanie w tle. Nie nazwałbym tego dobrze zbalansowanym trunkiem, ale ponieważ dominujący orzechowy smak jest niezwykle smaczny, to zdecydowanie polecam! Zwłaszcza jeśli uda się znaleźć dobrą ofertę.

Tukan :)